Drugi tydzień z rzędu wstawania o godzinie 3.30 to zdecydowanie nie jest to, co Tygryski lubią najbardziej. Z utęsknieniem oczekuję weekendu, kiedy będę mogła spać do 8, a potem usiąść przed domem skąpanym w Słońcu z miseczką herbaty (Francuzi właściwie chyba nie piją z kubków, a już na pewno nie na śniadanie) i delektować się smakiem świeżego croissanta albo pain au chocolat...
A tymczasem małe co nieco, którym raczyłam się w ubiegłą niedzielę.
Zawijaniec z kawałkami czekolady i świeżo wyciskany sok z pomarańczy.
Plany na weekend zapowiadają się obiecująco. Sobota - plażowanie i zakupy w La Baule (w końcu jak człowiek sam zarabia dzięgi, to może sobie od czasu do czasu poszaleć, nie?), a wieczorem beach party. Niedziela - biorąc pod uwagę konkretne plany na sobotę, to trzeba będzie zarezerwować sobie trochę czasu na regenerację ;-) Może jakiś wypad na rowerze do Nantes albo spacer po parku? A Wy co planujecie?
3:30? I ja narzekam na 5? Och...
OdpowiedzUsuńTen zawijaniec musiał być pyszny.
o rany.. 3:30 to jakaś szatańska godzina jeśli chodzi o wstawanie do pracy! śniadanko wygląda bardzo smakowicie! też poproszę takiego zawijańca z czekoladą :)
OdpowiedzUsuńOjej!
OdpowiedzUsuńWidzę ,że nie tylko ja mam zamiłowanie do bułeczek!
Pozdrawiam i zapraszam do siebie:)
Właśnie opublikowałam mój przepis na pyszne pełnoziarniste bułeczki z chrupiącą skórką:)
Hmm... Przyznam, że jeszcze z własnym pieczywem za bardzo nie eksperymentowałam (raz robiłam z przyjaciółką focaccie z oliwkami i rozmarynem), ale chyba czas będzie się w końcu zebrać w sobie i spróbować cos wymodzić :) Pozdrawiam!
Usuń