sobota, 22 września 2012

Bento #1

Od niedawna zaczęłam moją przygodę z bento. Pierwszy raz przeczytałam o bento kilka lat temu w którymś z numerów "Wysokich obcasów", a z racji tego, że od zawsze pociągała mnie kultura Kraju Kwitnącej Wiśni od razu zwróciłam na tę swoistego rodzaju sztukę przygotowywania posiłków. Niestety wówczas o bentowaniu w ogóle się nie mówiło, bo chyba mało kto w Europie wiedział o jego istnieniu. Ciężko było o jakiekolwiek informacje czy źródła inspiracji. Dziś blogi i strony poświęcone bento wyrastają jak grzyby po deszczu (JaponiaBliżejBento czy bentusie) i chwała za to! Aż miło popatrzeć, gdy widać gołym okiem, że społeczeństwo coraz chętniej wprowadza w życie zdrowe nawyki żywieniowe. Moim zdaniem, dzięki bento jest to dużo bardziej możliwe i tańsze aniżeli stołowanie się na stałe na mieście. Ja też wprost przepadam za odwiedzaniem co i rusz nowych knajpek (których w Warszawie pod dostatkiem), szkoda tylko, że mój portfel nie podziela tego zdania ;-) Wbrew powszechnie panującej opinii przygotowania bento wcale nie zajmuje aż tak dużo czasu. Wszystko zależy od tego, co do niego włożymy. Poza tym dla mnie robienie i jedzenie bento to czysta frajda! Czasem trzeba sobie dogodzić, a jedzenie to jeden z prostszych sposobów, prawda? Poniżej przedstawiam jedno z moich pierwszych śniadaniowych bento, które wzięłam ze sobą na budowę. Póki co nie mam jeszcze pudełka z prawdziwego zdarzenia, chociaż nie jest to do końca prawda, bo dzięki Bentomanii jedno już na mnie czeka w Polsce z całym arsenałem gadżetów:-)
 
Mleczna bułeczka, rolka z filetu z indyka, sera mimolette i świeżej bazylii, śliwka, mała kiść winogron, kilka migdałów i batonik Ovomaltine.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz